wielkifutbol - Chile - Argentyna

 

Futbol i jego otoczka podczas pobytu w Chile i Argentynie

Planując zakup biletów lotniczych do Santiago a później do argentyńskiej Mendozy nie sprawdziłem jednej rzeczy - czy podczas pobytu odbywają się jakieś mecze? Mogło by się wydawać, ze połowa listopada jest idealnym czasem na futbol, jednak nie do końca. Liga chilijska ma wtedy przestój i nie sposób znaleźć jakiekolwiek spotkanie, obojętnie czy to jest pierwsza, druga czy trzecia liga. Nic nie gra! Dzień przed wylądowaniem miał miejsce finał  Pucharu Chile rozegrany pomiędzy ekipami z Santiago: Universidad i Wanderers zakończone zwycięstwem tych drugich 3:1. Klubów z Santiago i okolic nie brakuje w najwyższej klasie rozgrywkowej, ale czasem bywa tak, że krótki pobyt w danym miejscu nie jest zbieżny z imprezami piłkarskimi.

Pomimo przerwy w rozgrywkach nie wyobrażałem sobie wyjazdu z Chile bez wchłonięcia klimatu piłki latynoskiej, chociażby w małym stopniu, dlatego jednym z najważniejszych celów był Estadio Monumental. Występująca tam drużyna Colo Colo nie rozgrywała żadnego meczu ale jak można było się dowiedzieć ze strony internetowej znajdowało się tam muzeum. Jako najbardziej utytułowana ekipa z Chile posiadała wiele pucharów, w tym najważniejszy Copa Libertadores, odpowiednik europejskiej Ligi Mistrzów zdobyty w 1991 roku. Wychowankami lokalnej akademii byli min. Claudio Bravo i Alexis Sanchez, którego podobizna reklamowała telefony Huawei z budynku na jednym z ważniejszych placów w mieście - Plaza Italia.




Oprócz tego chciałem się bliżej przyjrzeć stadionowi i trybunom. Na obiekt dojechałem metrem i zaraz po wyjściu można było zauważyć zarys stadionu  i górujących na jego tle Andów. Widoczne było także charakterystyczne logo, które stanowi wódz indiański z rdzennego plemienia Mapuche. Z każdym krokiem narastała ekscytacja i ciekawość jak wygląda ten sławny Copa Libertadores, ulokowany zapewne w najbardziej eksponowanym miejscu. Niestety, chęci poznawcze brutalnie zakończył strażnik, informując o zamkniętym muzeum. Zaczął tłumaczyć z jakiego powodu ale jego szybki potok słów wypowiadany w języku hiszpańskim był nie do zrozumienia. Jak to mówi przysłowie pocałowaliśmy klamkę, a dokładnie grubą kratę, którą był otoczony rozległy teren wokół stadionu.

Przebywając w Santiago zauważyłem jedną rzecz - futbol pomimo swojej popularności i potencjału jest sprzedawalny nie na takim poziomie jak być powinien. Będąc w Barcelonie, Madrycie czy innym  piłkarskim mieście nie sposób nie zauważyć gadżetów związanych z lokalnym klubami bo są one dostępne każdym kroku. W przypadku stolicy Chile nie spotkałem żadnego sklepu gdzie można było kupić pamiątkową koszulkę np. Colo Colo czy innego zespołu z Santiago. Zdarzało się mijać przechodniów ubranych w barwach klubowych, które musieli gdzieś kupić ale ja widocznie miałem mniej szczęścia  i nie udało mi się żadnego takiego sklepu znaleźć. Na lokalnym targu można było nabyć t-shirty reprezentacyjne ale nie klubowe. Podobnie rzecz się miała ze stadionem i muzeum. Proszę sobie wyobrazić zwiedzanie Barcelony bez wizyty na Camp Nou… Oczywiście generalizuję bo nie każdy turysta jest fanem futbolu ale stadion Katalończyków jest obowiązkowym punktem na mapie turystycznej miasta. Podobnie powinno być w stolicy Chile, gdzie wśród turystów znaczną ich część stanowią fani futbolu, którzy nawet jeśli nie dostaną biletu na mecz Colo Colo czy Universidad Chile to chętnie skorzystają z oferty klubowego muzeum czy sklepu. Brak dostępności takich atrakcji od razu jest widoczny i pozwala stwierdzić, że piłkarski marketing w porównaniu z Europą jest na znaczniej niższym poziomie.

Podobnie rzecz się ma w Rio de Janeiro, gdzie słynna Maracana niszczeje z dnia na dzień a władze miasta i lokalnych klubów nie mogą dojść do porozumienia. Tour po jednym z najsławniejszych stadionów na świecie mógł być jedną z głównych atrakcji obok Copacabany czy górującego nad miastem pomnika Chrystusa Odkupiciela.

Kończąc wątek chilijsko - brazylijski przypomniała mi się jeszcze jedna rzecz, całkowicie odmienna od piłkarskiej. W drodze na stadion Colo Colo można było dostrzec zarysy Stadionu Narodowego, na którym gra reprezentacja. Ma on swoją historię i pamięta wiele ciekawych spotkań, jednak dla mnie kojarzy się on z rokiem 2000. Na jego bieżni 17 lat temu odbywały się mistrzostwa świata juniorów w lekkoatletyce i jedynym polskim złotym medalem okazał się łup Marka Plawgi, którego wielka kariera na dystansie 400 metrów przez płotki zaczęła się właśnie tam, kilkanaście tysięcy kilometrów od jego rodzinnej Rudy Śląskiej.

Wracając do piłko nożnej znacznie inna sytuacja miała miejsce w Mendozie. Starsi kibice pamiętają mistrzostwa świata w Argentynie w 1978 roku, gdzie polska reprezentacja rozgrywała tam dwa spotkania zakończone zwycięstwem nad Peru i porażką z Brazylią.

Obecnie na najwyższym poziomie argentyńskiej Superligi występuje lokalna ekipa Goodoy Cruz, dość dobrze sobie radząca w licznej 28-zespołowej stawce. Jej stadion nazywa się Estadio Malvinas Argentinas ale podczas mojego krótkiego (środa - piątek) pobytu nie rozgrywała żadnego meczu.

Jako jedyny przedstawiciel całego regionu Cuyo w Superlidze nie jest tam najpopularniejszym klubem - tak mogę wywnioskować z moich obserwacji. Częstym widokiem były osoby w charakterystycznych niebiesko-żółtych barwach z logo CABJ, oznaczające Club Atletico Boca Juniors. Pomimo oddalenia Buenos Aires o ponad 1000 km wierni fani byłego klubu Maradony stanowią dość liczną siłę w Mendozie i nie tylko. Czekając na odprawę na przejściu granicznym położonym na wysokości 3800 metrów w Andach pierwszą osobą przywdziewającą koszulkę piłkarską którą miałem okazję spotkać był fan Boca. Oprócz tego widoczni byli fani ubrani  w biało - czerwone barwy River Plate a także mniej znane ekipy takie jak Atletico Tucuman.

Wchodząc do pierwszego sklepu z pamiątkami można było się natknąć na duży dział poświęcony piłce nożnej. Różnorodność wyboru pod postacią magnesów, otwieraczy, szklanek czy breloczków robiła wrażenie i każdy fan znalazł coś dla siebie. Podobnie było w oficjalnych sklepach, gdzie działy piłkarskie porażały swoją wielkością. Oczywiście najważniejszymi koszulkami były te w barwach biało - niebieskich z napisem Messi. Jeśli ktoś chciałby kupić klubowy trykot to także nie będzie problemu  - do wyboru do koloru!

Obok oficjalnych sklepów sportowych, gdzie ceny były dość wysokie, można było natknąć się na sklepy stricte kibicowskie. Szaliki, flagi i tym podobny asortyment.  Zapewne nie jeden Barra Bravas wchodził do takiego sklepu… Kolejnym miejscem było targowisko miejskie. Tam podobnie jak w poprzednich sklepach każdy mógł znaleźć coś dla siebie w znacznie niższej cenie.

W Argentynie czołową gazetą piszącą o futbolu jest Ole!, więc przedstawię w skrócie czwartkowe wydanie. Znalazł się w niej ciekawy reportaż o planowanej przebudowie stadionu La Bombonera czyli obiektu Boca Juniors, który ma być jednym ze stadionów na planowane Mistrzostwa Świata w 2030 roku. Mundial odbędzie się pod jednym warunkiem - najpierw FIFA musi przyznać takie prawo dla wspólnej kandydatury Argentyny i Urugwaju.

Oprócz tematu La Bombonery ("bombonierki") zawarto dużo informacji o barażowym zwycięstwie Peru nad Nową Zelandia i awansie popularnych Los Incas jako ostatni zespół do Mistrzostw Świata. Mecz miałem okazję obejrzeć dzień wcześniej, kiedy to zapowiadano transmisję na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Pokazywano całą otoczkę związaną z barażem w Limie, przeprowadzano wywiady z kibicami, ekspertami i zachęcano do kibicowania Peru. Taka latynoska solidarność. Jako ciekawostkę można dodać, że oglądając telewizję argentyńską trafiamy na kanały pokazujące aktualne rozgrywki ale także historyczne mecze i piłkarskie talk-show.

Podsumowując pobyt w Chile i Argentynie można go określić mianem "około futbolu". Nie był to wyjazd stricte piłkarski, tylko bardziej turystyczny, nastawiony na zwiedzanie i przejazd jedną z najbardziej niebezpiecznych dróg na świecie czyli Paso International Los Libertadores. Jeśli kolejny raz wybiorę się do Ameryki Południowej będzie to już wyjazd do Buenos Aires lub Rio De Janeiro gdzie czeka La Bombonera, Copacabana i Maracana (o ile nie zniszczeje;-))

 

 

 

 

Dzisiaj stronę odwiedziło już 2 odwiedzający (3 wejścia) tutaj!
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja