Premier League - wersja maltańska
Szukając odpowiedniego miejsca do spędzenia urlopu pod koniec roku nasunęła mi się ciekawa opcja Malty. Państwo wyspiarskie położone na Morzu Śródziemnym kusiło swoimi zaletami w postaci urzekającego krajobrazu i sprzyjającej pogody. Planując pobyt na Malcie oczywiście nie mogłem pominąć aspektu sportowego w postaci wypadu na ligowy mecz.
Piłka nożna na tej wyspie, zamieszkanej przez ponad 400 tysięcy mieszkańców, jest sportem narodowym. Pomimo tego, że reprezentacja zajmuje odległą 148 pozycję rankingu FIFA, kibice nie odwrócili sie od kadry, dopingując ją na Stadionie Narodowym, położonym w odległości 11 kilometrów od stolicy La Valletty. Miałem okazję odwiedzić cały kompleks w Ta'Qali, w którym zawiera się główny obiekt o pojemności 17 tysięcy widzów, a także boczne boisko, basen, siłownie, korty tenisowe a także bary i restauracje. Wyposażenie w sam raz na możliwości maltańskie.
Głównym celem soboty był mecz Maltese Premier League czyli najwyższej klasy rozgrywkowej. Liczy ona 12 zespołów i od lat prym wiedzie w niej zespół FC Valletta. Jednak w tym sezonie to drużyna Hibernians znajduje się na czele stawki, więc mecz wyjazdowy tej drużyny z czwartym w tabeli Quormi wydawał się być najciekawszy. Miejscem rozgrywania spotkania był stadion im. Victora Tedesco, znajdujący się na przedmieściach stolicy. Upłynęła ponad godzina, zanim udało się dostać pod stadion, gubiąc się na skutek nie do końca sprawnie działającej nawigacji a także nie przestrzegających reguł maltańskich kierowców!
W końcu, po odstawieniu auta na pobliskim parkingu (1euro), udałem się pod kasy, gdzie bez żadnych problemów nabyłem bilet w cenie 7 euro, upoważniający do obejrzenia dwóch spotkań. Wejściówka zbytnio nie powalała na kolana swoją formą i przypominała wydruk z kasy fiskalnej po zakupach w Biedronce. Pierwszym meczem było starcie Balzan z Naxxar, zaś drugim wspomniane wyżej Qormi z Hibernians. Udało mi się wejść na końcówkę pierwszego meczu, zakończonego wynikiem 3:1 dla drużyny Naxxar, po czym nastąpiła kilkunastominutowa przerwa.
Pojemność trybun, według oficjalnych danych, wynosiła 6 tysięcy, jednak patrząc na fakty można powiedzieć o liczbie trzykrotnie mniejszej. Miejsca dla widzów są tylko na jednej trybunie, podzielonej dla fanów obu drużyn. Żadnych sektorów nie ma za to naprzeciwko czy za bramkami. Oczywiście nie licząc "kibiców na gapę", czyli rezydentów zabudowań okalających stadion, mogących z własnego, kuchennego okna obejrzeć pojedynek za darmo. Do tego murawa o głębokim zielonym kolorze wskazywała na doskonałe przygotowanie. Jednak wszystko okazało się fikcją i nie była to prawdziwa trawa tylko sztuczna. Ogólnie większość boisk na Malcie, zapewne z racji gorącego klimatu i kosztów obsługi, posiada sztuczna murawę. Jak udało mi się dowiedzieć jedynie dwa boiska w tym śródziemnomorskim kraju posiadają nawierzchnię z prawdziwą trawą.
Co do samego meczu to od pierwszego gwizdka ekipa gospodarzy starała się narzucać tempo gry i miała kilka dogodnych sytuacji do zdobycia bramki, jednak to faworyzowani goście zdobyli prowadzenie pod koniec pierwszej połowy. W drugiej odsłonie meczu rozwiązał się worek z golami, na skutek czego widzowie zgromadzeni na stadionie mogli oklaskiwać kolejnych 5 trafień Hibernians. Poziom meczu był średni, w drugiej połowie lider ligi narzucił swój styl gry i zmiażdżył drużynę przeciwną. Dużo było walki, nikt nie "odstawiał nogi", nie była to zbytnio piłka techniczna, pomimo gry kilku Brazylijczyków w składzie gości.
Kibice reagowali emocjonalnie na każde zagranie zawodników, nie szczędząc przy tym gardeł i oklasków. Byli też fani z bębnami i innym akcesoriami, głośno dopingując swoich ulubieńców. Co jest ciekawostką połowę składu fanów futbolu stanowiły kobiety, urozmaicając tym samym widowisko piłkarskie.