Stade de France - Paryż
Przez większość 2011 roku moja ekipa wyjazdowa nie mogła się zebrać na żaden wyjazd, aż wreszcie w sierpniu zadzwonił do mnie Jacek i poinformował o tanich biletach do Paryża. Decyzja została podjęta w ułamku sekundy, do grupy dołączyli Maciej z Łukaszem i tym samym udaliśmy sie liniami Easy Jet do stolicy Francji. Szybki przelot w miłej atmosferze i lądowanie na lotnisku Charlesa de Gaulle'a, potem transfer do hotelu i początek przygody w Paryżu.
Miasto jest numerem jeden jeśli chodzi o popularność wśród turystów i mogę się zgodzić w 100% z tymi faktami. Stolica Francji oferuje multum rozrywek i miejsc dla każdego, w tym także dla fanów piłki nożnej.
Niestety nie udało nam się obejrzeć meczu piłkarskiego na żywo w Paryżu. Reprezentacja grała swoje spotkanie eliminacji do EURO 2012 na wyjeździe, przez co na drugim najważniejszym stadionie Parc des Princes nie było żadnego wydarzenia, gdyż liga francuska w tamten weekend nie grała i piłkarze PSG mieli kilka dni odpoczynku. Jedynym pocieszeniem było dla naszej ekipy możliwość zwiedzenia Stade de France.
Jednym z pierwszych sportowych punktów na mapie Paryża jest obiekt położony w dzielnicy Saint-Denis. Stade de France powstał w części miasta zamieszkałej w większości przez emigrantów z byłych kolonii francuskich i nie była to dzielnica ciesząca się dobrą sławą. Udałem się tam z ze znajomymi pociągiem RER i skasowałem bilet na metro, jednak się okazało, że jechałem faktycznie na gapę, bo dzielnica znajduje się poza granicami administracyjnym Paryża i dojazd wymaga innego biletu. Nie przejmując się drobiazgami przeskoczyliśmy bramkę przy wyjściu z metra, kopiując to co zrobiło 90% przechodzących przede mną, udając się w stronę stadionu. Obiekt jest widoczny z daleka i po dojściu do odpowiedniego wejścia udaliśmy się do sklepu z pamiątkami, gdzie nabyliśmy wejściówkę za 12.5 euro, udając się do muzeum zlokalizowanego w części sklepu. Miałem możliwość podziwiania koszulki, w której Zinedine Zidane strzelił dwie bramki w sławnym finale mundialu, koszulkę Ronaldo z jego podpisem z pamiętnego meczu i pierwszą stronę Le Equipe, największej gazety francuskiej z informacją o mistrzostwie świata zdobytym przez Francuzów w 1998 roku. Oprócz tego można było znaleźć puchary, medale czy zdjęcia piłkarzy zdobywających trofea na tym stadionie.
Po zwiedzeniu muzeum przyszła Sonya, piękna kobieta, która była naszą przewodniczką po obiekcie. Trasa zwiedzania prowadziła od muzeum przez górną kondygnację trybun, skąd można było podziwiać panoramiczny widok z każdego miejsca na stadionie. Następnie odwiedziliśmy sale wszystkich służb pracujących podczas meczu, po czym udaliśmy się do szatni zawodników, gdzie obejrzeliśmy film z najważniejszymi wydarzeniami w historii stadionu. Końcowym etapem zwiedzania było wbiegnięcie na murawę z okrzykiem na ustach, w pełni odzwierciedlając atmosferę panującą podczas meczu.
Podsumowując Stade de France posiada wiele niedociągnięć. Od razu widać, ze obiekt był budowany na szybko, zbyt dużo jest gołego betonu, przez co nie wydaje się zbyt przyjazny dla odbiorcy. Do tego kolor krzesełek jest siwy, wtapiając się w kolor cementu. Lepsze wrażenie by zrobiły krzesełka w kolorze flagi Francji. Szatnia też nie powala na kolana, zwiedzając szatnie na Wembley czy Estadio Santiago Bernabeu miałem dużą skale porównawczą i ta z Francji nie robi wielkiego wrażenia. Jedynym plusem była prowadząca Sonya, która urodą potwierdzała piękno Francuzek i sposób jej ekspresji był na najwyższym poziomie.