Po raz pierwszy na nowym stadionie Legii … a tu sensacja!
Jednym z planów pobytu w Warszawie był mecz ekstraklasy, w którym Legia Warszawa zmierzyła się z Koroną Kielce. Nie miałem dotychczas przyjemności odwiedzenia nowego obiektu stołecznej drużyny, okazale prezentującego się na zdjęciach czy podczas transmisji telewizyjnych. Byłem za to kilka lat temu na starym stadionie, zlokalizowanym w tym samym miejscu. Może nie był zbyt funkcjonalny i nowoczesny, zbudowany w większości na wałach ziemnych, ale posiadał duszę i zapisało się w jego pamięci wiele pamiętnych dla warszawskiej drużyny historycznych spotkań. Występy w Lidze Mistrzów, "przesolone boisko" przed meczem z Panathinaikosem czy dramatyczny mecz z Widzewem Łódź w 1997 roku, uważany za jedno z najlepszych spotkań w historii polskiej ligi są jednymi z nich.
W miejscu poprzednika powstał nowoczesny obiekt o pojemności 31 tysiąca widzów, spełniający najwyższe wymagania UEFA, pozwalające rozgrywać mecze do poziomu półfinałów Ligi Mistrzów (ciekawe czy kiedyś w Warszawie do takiego meczu dojdzie?). Sławna "Żyleta" czyli trybuna najzagorzalszych kibiców stołecznej drużyny została przeniesiona ze starej trybuny otwartej na północną, ulokowaną za jedną z bramek.
Nie było żadnego problemu z biletami, nawet dla osób nie posiadających wyrobionej wcześniej karty kibica. Wystarczyło udać się do kasy, pokazać dowód osobisty, wykonać zdjęcie z kamery znajdującej się powyżej po czym można było kupić wejściówkę. Zalecane jest przyjście pod stadion na kilka godzin przed pierwszym gwizdkiem sędziego, ze wzglądu na kilometrowe kolejki ustawiające się na godzinę przed meczem. Cena wynosiła 50 zł na trybunę znajdującą się naprzeciw loży vipowskiej, na drugiej kondygnacji, skąd była bardzo dobra widoczność na każdy metr murawy. W obrębie stadionu znajdował się sklep fana Legii, gdzie można było kupić prawie wszystko z herbem stołecznego klubu. Miejsce w niczym nie odbiegało od innych marketingowych potęg takich jak Chelsea czy Real Madryt, gdzie każdy mógł nabyć pamiątki począwszy od najmniejszych breloczków zakończywszy na drogich marynarkach. Kolejną opcją dla kibiców jest bar, w którym tłumnie gromadzą się przed i po meczu. Jest także klubowe muzeum, otwarte w każdy dzień, oprócz dni meczowych.
Początek spotkania był zaplanowany na godzinę 18-stą, ale już na dobrych kilka godzin można było zauważyć kibiców gromadzących się w pobliskich restauracjach. Jedną z nich był mały bar z logiem piwa Królewskie, zlokalizowany pod wiaduktem Alei Armii Ludowej, opanowany przez liczne grupy fanów "wojskowych". Znajdowała się ona pod baczną pieczą służb mundurowych, które były widoczne w obrębie Łazienkowskej 3. Obok na jednym z filarów znajdowało się graffiti, negatywnie odnoszące się do UEFA.
Po przejściu szybkiej kontroli, gdzie trzeba było okazać dowód tożsamości, można było udać się na trybuny. Przeciwnik z Kielc nie wzbudził jednak dużego zainteresowania wśród miejscowych i frekwencja niedzielnego spotkania wyniosła zaledwie 17 tysięcy widzów. Na trybunie vipów pojawili się także ubrani w klubowe koszulki Bogusław Leśnodorski i Dariusz Mioduski - właściciele drużyny. Być może wszyscy przygotowywali się na czwartkowy, rewanżowy mecz z Zorią Ługańsk, który decydował o awansie do fazy grupowej Ligi Europejskiej. Jednak pomimo braku 100%-owej frekwencji głośny doping unosił się przez cały mecz, szczególnie po straconym golu na samym początku meczu. Sam pojedynek rozpoczął się od hymnu klubu jakim jest "Sen o Warszawie" Czesława Niemena, zaśpiewany chóralnie przez wszystkich widzów po czym cała "Żyleta",intonowała klubowe przyśpiewki. W porównaniu do meczów jakie obejrzałem to właśnie fanom z Warszawy mogę przyznać palmę pierwszeństwa w głośnym dopingu, sprawiającym niesamowite wrażenie. Niesieni aplauzem gracze gospodarzy wyrównali po skutecznie egzekwowanym rzucie karnym, po czym każdy oczekiwał zwycięskiej bramki. Jednak razili oni nieskutecznym atakami i strzałami poza bramkę strzeżonej przez dobrze dysponowanego Zbigniewa Małkowskiego. W końcu w doliczonym czasie gry po błędzie Jakuba Rzeźniczaka Michał Przybyła prześlizgnął się pod bramkę Kuciaka, strzelając z dość ostrego kąta zwycięską bramkę. Drużyna która ciągle się broniła, nie stwarzała prawie żadnych sytuacji bramkowych, strzela dwie bramki i wygrywa mecz na boisku faworyta, potwierdzając tym samym nieprzewidywalność polskiej ligi. Korona w Warszawie wygrała po raz pierwszy w historii i sensacja stała się faktem! Po ostatnim gwizdku sędziego piłkarze z Kielc padli sobie w objęcia a piłkarze Legii wysłuchali od "Żylety" - Kiedy wy się nauczycie, macie walczyć jak o życie!
Nasza stolica może być dumna z faktu posiadania dwóch nowoczesnym stadionów - Narodowego i obiektu Legii Warszawa. W obydwu dochodzi do ciekawych wydarzeń piłkarskich i na pewno fani futbolu w Warszawie nie mają prawa się nudzić. Obok głównej areny niedzielnych zmagań można także znaleźć korty tenisowe, Torwar czy Agrykolę, więc infrastruktura jest na wysokim poziomie. Oprócz jednego - wielofunkcyjnej hali widowiskowo-sportowej, w której mogliby zagrać coraz lepiej radzący sobie koszykarze Legii.