Wembley, Londyn
Mieszkając od drugiej połowy 2008 roku w Anglii, dla mnie jako fana piłki nożnej, głównym celem była wizyta na Wembley. Nie muszę przypominać co znaczy ta nazwa dla kibiców na całym świecie, a także dla nas. Mecz reprezentacji Kazimierza Górskiego z Anglią w 1973, kiedy to uzyskaliśmy remis 1:1, dający nam awans do finałów mistrzostw świata w Niemczech zapisał się na stałe w historii polskiego futbolu. Oprócz tego obiekt był miejscem rozgrywania mundialu w 1966 roku czy finału pierwszej edycji Ligi Mistrzów w 1992 roku, kiedy to Roland Koeman strzelił bramkę po atomowym strzale i dał Barcelonie zwycięstwo nad Sampdorią Genua.
To tyle historii starego Wembley, które zostało zrównane z ziemią i na jego miejsce powstał całkiem nowy, jeden z najnowocześniejszych stadionów na świecie. Stare wieże, znak rozpoznawczy dawnego miejsca, został zamieniony na charakterystyczny łuk, który jest widoczny z najdalszych zakątków Londynu. Najważniejszymi imprezami rozgrywanych na nowym Wembley były dwa finały Ligi Mistrzów w 2011 i 2013, w których zwyciężały Barcelona i Bayern Monachium.
Wróćmy jednak do początku 2009 roku, kiedy zostałem zaproszony na odwiedziny do mojego znajomego z liceum i drużyny piłkarskiej (ten jego gol z główki na 3:2 w rozgrywkach licealiady pamiętają wszyscy!). Z Bristolu do stolicy Anglii jest tylko ponad 2 godziny jazdy, więc podróż nie zajęła mi zbyt długo. Po dojechaniu na miejsce wraz z Pawłem udaliśmy się w wiadomym kierunku, kupując za 12 funtów bilet wstępu na ... tour. Niestety, wtedy w połowie lutego, nie było żadnego meczu, więc pozostało nam tylko zwiedzanie nowego Wembley.
Na 90-minutowy Tour of Wembley udaliśmy się wraz z grupami turystów z całego świata. Nasz przewodnik podczas oprowadzania po najważniejszych częściach opowiadał historię tego miejsca, jakie osobistości gościły na tym obiekcie i inne ciekawe historię. Dla mnie największe wrażenie zrobiło same wejście na koronę, skąd mogłem podziwiać to cacko architektoniczne. Po raz pierwszy byłem w takim miejscu, gdzie może jednocześnie zasiadać 90 tysięcy fanów. Następnie zwiedziliśmy restaurację, loże Vipów, szatnie zawodników, muzeum, salę konferencyjną, gdzie każdy mógł sobie zrobić pamiątkową fotkę a także najważniejszy punkt programu czyli zdjęcie z replika Pucharu Anglii. Każdy z uczestników tour mógł się poczuć jak zawodowy piłkarz, wchodząc po schodach na miejsce, gdzie królowa brytyjska nagradza zwycięskich graczy Pucharem Anglii. Wrażenie niesamowite!
Anglia - Egipt
Po skończeniu wizyty chciałem po raz kolejny pojechać do północnej części Londynu w celu obejrzenia już spotkania na żywo. Okazją pojawiła sie rok później, kiedy to przygotowująca się do mundialu w RPA reprezentacja Anglii podejmowała mistrza Afryki Egipt. Na ten mecz udał się ze mną Jacek, Łukasz i Mateusz, który dołączył do nas pod stadionem. Mieliśmy bilety za 30 funtów, umiejscowione na pierwszej kondygnacji , w 20 rzędzie od murawy i takie gwiazdy jak Wayne Rooney czy John Terry były na wyciągnięcie ręki. Mecz ostatecznie zakończył się zwycięstwem gospodarzy 3:1, dzięki czemu kibice w dobrych humorach rozeszli się do domów.
Kolejnym meczem, który udało mi się obejrzeć było spotkanie z Meksykiem, w maju 2010 roku. Na to spotkanie udaliśmy się w liczbie pięć - ja, Jacek, Piotr, Zoltan i Rafał, który specjalnie na ten mecz przyjechał z Polski. Data tego spotkania była bardzo nietypowa, bo jednak poniedziałek nie jest zbytnio dniem do rozgrywania meczów piłkarskich. Jednak nie było z tym najmniejszych problemów i tym razem autem udaliśmy się w kierunku Londynu. Godziny popołudniowe w stolicy Anglii są czasem gigantycznych korków, w którym także utknęliśmy i my, na skutek dotarliśmy na trybuny w momencie odgrywania hymnów państwowych.
Samo wejście na trybuny zrobiło na nas ogromne wrażenie. Organizatorzy specjalnie dla kibiców przygotowali koszulki w biało-czerwonych kolorach, umiejscowione na odpowiednich miejscach, które po nałożeniu odzwierciedlały Krzyż Świętego Grzegorza, elementu flagi angielskiej. Z racji ostatniego spotkania w Londynie przed zbliżającymi się mistrzostwami świata trybuny były wypełnione do ostatniego miejsca, skutecznie dopingując piłkarzy, którzy wygrali to spotkanie 3:1. Z czterech strzelonych goli udało mi się obejrzeć tylko dwa, bo na kilka minut przed końcem pierwszej połowy wyszedłem zająć kolejkę do baru i wróciłem także kilka minut po rozpoczęciu drugiej odsłony meczu, kiedy to Anglia strzeliła kolejną bramkę. Na meczu jedną z atrakcji byli także kibice z Meksyku, w większości przebranymi w swoich narodowych strojach z ogromnym sombrero na głowie. Powrót z Londynu autostradą M4 nie był zbyt dobrze wspominany przez Rafała, któremu przypadło najgorsze miejsce w czteroosobowym aucie;-)